2005-10-16 - Relacja z Rejsu 2005 (Pod Żaglami)

Pod Żaglami

23 sierpnia 2005 r. załoga s/y GUST wyruszyła w rejs po Morzu Bałtyckim. Kapitan Arkadiusz Wołoszyn i pierwszy oficer Michał Nowak pseudo Buli podjęli się odważnego zadania - spędzić 9 dni na pełnym morzu z Kamilą i Agnieszką Skowron, Judytą Mikołajczyk, Malwiną Wołoszyn, Piotrkiem Chmielem, Michałem Dąbrowskim i Piotrkiem Sutkowskim to nie lada wyczyn. Nie jesteśmy co prawda nowicjuszami żeglarstwa, na robocie się znamy, ale razem, z dala od macierzystego Klubu, stanowimy mieszankę wybuchową.

Ze Szczecina spokojnie wypłynęliśmy do Świnoujścia i po odprawie portowej Bałtyk należał do nas! Takie przynajmniej były nastroje. Pierwszej nocy wiał silny wiatr, fale rzucały łajbą na wszystkie strony, choroba morska co niektórym zaczęła o sobie przypominać, ale w nocy ujrzeliśmy światła Bornholmu i rano zacumowali?my w niewielkim porcie Svaneke. Przetrzymywano tu kiedyś więźniów, żywność i pocztę dostarczano drogą morską i w ten sposób izolowano ich od społeczeństwa. Dziś, to urocze miasteczko z wytwórnią szkła i cukierków, stare domy, malownicze uliczki, zaparkowane na chodnikach samochody i rowery u nas długo by nie postały. W porcie spotkaliśmy Polaków - jednak świat nie jest taki wielki.

W drodze do Kopenhagi wiało 7B(w skali Beauforta), lał deszcz i widoczność malała z minuty na minutę. Trzeba było szybko zmienić żagiel i zrefować grota. Około 14 dotarliśmy do celu. Okazało się, że żagle nieco ucierpiały i dziewczęta muszą je podreperować - szycie wychodziło im pięknie i zyskały uznanie nie tylko męskiej części załogi, ale także turystów przechadzających się po porcie. Po mieście Andersena oprowadził nas Buli. Przywitaliśmy się z syrenką, pogłaskaliśmy ją po udzie (podobno to przynosi szczęście), obejrzeliśmy królewski pałac oświetlony oczywiście po królewsku. Ogromną atrakcją dla nas - młodych żeglarzy - były trzy jachty Americas Cup (uczestniczące w regatach o Puchar Ameryki). Nie co dzień zdarza się taki widok.

Wieczorem, całkiem przypadkiem,Piotrek utopił w porcie swój telefon komórkowy. Przez noc sprawę przemyślał, a na drugi dzień wskoczył do 15 stopniowego morza i wyłowił go. Dzwonić nie dzwonił, ale chociaż karta SIM ocalała.

Z Kopenhagi wyruszyliśmy w kierunku Szwecji. Przepływaliśmy pod mostem, którego wysokość sięga 55 metrów! zrobiło to na nas ogromne wrażenie. Z daleka widzieli?my zamek Hamleta. Naszym celem był Helsinborg. Najbardziej podobały się nam tu gwiazdozbiory poukładane z niebieskich lampek. Zwiedziliśmy też małą wysepkę Vienn i wyruszyliśmy w kierunku Sassnitz.

Wieczorem ujrzeliśmy wybrzeża niemieckiej wyspy Rugii. Na drugi dzień zwiedzanie miasta i klifów (miały około 60 m.). Po południu opuściliśmy Niemcy i ruszyliśmy w kierunku Polski. Wiatr przestał wiać, słoneczko zaświeciło, załoga mogła powygrzewać się na pokładzie. Niestety, w tej sytuacji żagle nie spełniały swej roli, więc musieliśmy wspomóc się silnikiem i tak już zostało do końca rejsu. 31 sierpnia o godzinie 00.30 dotarliśmy do Świnoujścia, a o 7.10 byliśmy już w porcie w Szczecinie. Przywitała nas niesamowita mgła, przez chwilę mogliśmy jeszcze pomarzyć, że to nie koniec.

Rejs był świetny. Kapitan i pierwszy oficer mają ogromnie poczucie humoru, ich opowieści doprowadzały załogę do płaczu (ze śmiechu oczywiście). Samodzielne przygotowywanie posiłków i wspólne ich spożywanie to następne chwile dobrej zabawy. Były szanty śpiewane wieczorem i kolacje przy świecach, morskie opowieści i wspólne zdjęcia. Nauczyliśmy się zaznaczać pozycje na mapie i wypełniać dziennik jachtowy. Dziewięć dni w morzu to najlepsza szkoła żeglarstwa. Wszystkiego opisać się nie da - to trzeba po prostu przeżyć. Za rok też płyniemy! A co tam?! Mamy Prezesa i spory Zarząd!

Piotr Sutkowski