Tyle po nas...
Godzina 10:00, spotykamy się na przystani.
Na początek drobne prace wokół terenu przystani. Grabimy różnobarwne liście, ktoś wyciąga boje, a jeszcze inny czyści DZtę. Liście sprzątnięte, godzina 11:50, ustawiamy się pod masztem flagowym, wspominamy żeglarzy, których już nie ma między nami. Jedni byli twórcami i wieloletnimi członkami KŻ Sztorm, inicjatorami żeglarstwa w Barlinku, inni korzystającymi z dobrodziejstwa obcowania z wodą na niwie żeglarskiej. Wszyscy Oni to pasjonaci pływania pod żaglami. Każdy z nich miał swój wkład w kształt miejsca, w którym spędzamy większość swojego wolnego czasu.
Godzina 12:00 podniesienie bandery i zapalenie światełka dla wszystkich wcześniej wspomnianych oraz tych, co pozostali na morzu. Po chwili zadumy ruszamy do motorówki i Optimistów by przeprawić się na cmentarz i odwiedzić mogiły Tych, którzy już na wiecznej wachcie, a byli częścią naszego żeglarskiego świata.
12:40 dopływamy na cmentarz, wysztrandowujemy się na brzeg i ruszamy po kolei na groby.
Zaczynamy od Andrzeja Ligockiego żeglarza, człowieka zarażającego optymizmem, kochającego góry alpinisty- to one nam Go zabrały (zginął odpadając od grani Matterhornu). Historyk uwielbiany przez dzieciarnię. Często żeglował po naszym jeziorze w pojedynkę, stąd coroczne Regaty Samotników- Memoriał Andrzeja Ligockiego. Nigdy nie słyszałam by ktoś powiedział o Nim tzw. złe słowo za życia czy po śmierci.
Odwiedzamy też Bronka Brzozowskiego- w młodości aktywny na morzu, człowiek złota rączka, lubił przystaniowe prace techniczne, spotkania w żeglarskim gronie, współtwórca KARRAMBY. A od Bronia przechodzimy do pomnika Renaty Kędzior- wciąż wspominam żeglarskie stroje Pani Reni, które przywdziewała podczas Regat Rodzinnych, popołudnia na Przystani mijające na grze w kanastę i tę jej złość, gdy przegrywała. Zostawiamy za sobą miejsce spoczynku Renaty by podążyć do Antoniego Bindasa, wieloletniego członka Klubu (od zarania), uczestnika i współorganizatora pierwszych klubowych rejsów pełnomorskich, instruktora na kursach żeglarskich, członka zarządu stowarzyszenia, zawsze uśmiechniętego seniora dowcipnisia. Odszedł od nas nagle na początku tego roku.
I kolej na wizytę u Marka Wilczyńskiego, wieloletniego członka Klubu, człowieka silnie związanego z morzem, współtworzącego tradycję klubowych rejsów morskich, inicjatora tychże, wychowawcy- szkoleniowca wielu pokoleń żeglarzy barlineckich. Po przejęciu przystani przez Stowarzyszenie- komandora Klubu, stojącego na straży etyki i etykiety żeglarskiej, doświadczonego żeglarza samotnika, człowieka bez którego zaangażowania współczesna przystań by nie istniała.
Na koniec odwiedzamy Tomasza Nowickiego, którego odejście w lipcu tego roku zostawiło zadrę w niejednym sercu. Z powodzeniem bawił się w żeglarstwo deskowe, był związany z klubem poprzez uprawnienia, które tutaj zdobył, ojca żeglarza i przystań- miejsce służące rekreacji jego rodziny. Największą miłością obdarzył piłkę nożną, którą uczynił swą pasją i sposobem na życie. Nauczyciel wychowania fizycznego, trener piłkarski, współtwórca barlineckiego Centrum Rozwoju Sportu.
Zatrzymaliśmy się na chwilę przy każdym grobie by się pomodlić, zapalić
światełko i szkółkowym dzieciom przybliżyć we wspomnieniach sylwetki tych co na wiecznej wachcie, a niegdyś należących do Sztormowej braci żeglarskiej.
Poza cmentarzem jeszcze kilka słów wspomnień o Władku Kmieciku, Leszku Orządała, Wojtku Samolu, Ludku Mączce, Juliuszu Sieradzkim i wielu innych, których dane nam było spotkać na swojej żeglarskiej drodze.
Tyle po nas, co w sercach i pamięci ludzkiej zostanie…
Wszyscy w końcu i tak spotkamy się na wodzie.
Ahoj...