Relacja: Kamila Skowron.
Ja- Kapitan.
Pierwszy Rejs.
25.09.2015
PIĄTEK
17:40 spotykamy się pod Ekonomikiem. Godzina 15 odjeżdżamy. Autobus zapakowany- całe 22 osoby. Odjazd do Zielonej Góry Skąd dalej ruszymy na Chorwację. Godzina 17:50 podjeżdża nasz autobus. siadamy na tyle. Odjazd godzina 18:10, ponieważ nie wszyscy byli zaopatrzeni w zegarki i część osób się spóźniło. W Bolesławcu zabieramy jeszcze 5 osób i ruszamy w komplecie do celu. Po drodze kilka postoji. Godzina 00:00 przekraczamy granicę Czeską. Z racji tego iż autobus nie należy do najbardziej wygodnych po dwóch godzinach spania na siedząco w rzędzie z innymi 4 osobami stwierdzam, że najlepiej dla wszystkich będzie iż pójdę spać na podłogę. Kilka osób protestuje, ale szybko zmieniają zdanie gdy się okazuje, że Ci z przodu mogą rozłożyć fotele a Ci z mojego rzędu (czterech, nie małych przystojnych) mają nagle więcej miejsca. Mi też wygodniej:) Czas spać. 20 godzin jazdy to wcale nie mało. A na miejsce dotrzemy dopiero około godziny 13. Następnie mijamy Węgry tu Pada deszcz. Godzina 10:20 granica chorwacka. Kontrola paszportów i jedziemy dalej.
165NM do celu
11:30 do splitu 411 km.
14:10 252 km
14:30 220km
15:02 wjeżdżamy do tunelu SVETI ROK, który ma 5681m, za tunelem ma być całkowita zmiana pogody. I tak też jest. słońce - ciepło to na co każdy czekał
Około godziny 18 docieramy na łajbę. udaję się do biura z dokumentami po odbiór Jachtu. . Jest na sporo, więc chwile czekamy. Dostaje dokumenty wnoszę opłaty i idziemy na łódkę. Bawaria 44. Dł. 13,6m. Razem z Panem Mariuszem przejmujemy łódkę sprawdzamy czy wsio ok. Poza baterią w latarce i urwana klamka w szafce jest ok. siadamy do pierwszej wspólnej kolacji. Sprawdzam jeszcze kilka rzeczy i idziemy w miasto. Po powrocie idę jeszcze do Zygmunta obgadać kilka rzeczy i wracam do siebie. Godzina 01:00 .cisza spokój idę się kąpać. Kładę się spać godzina 02:15.
27.09.2015
Niedziela
Wstaje godzina 0700 idę obejrzeć port. Około godz. 1000 wychodzimy w morze. Płyniemy na wyspę VIS prędkość 6,7 ,KK 180' Grot i Gienia w górze, Wiatr NE 3-4B. O godz. 1820 Stajemy na kotwicy w zatoczce Rogacic stoimy tam do rana. Stoimy na krawędzi silnego wiatru. Udało nam się schować. Zygmunt niestety nie miał tyle szczęścia stojąc w korytarzu ciągle zrywało mu kotwice i podjął decyzję o schowaniu się z drugiej strony wyspy.
My staliśmy do rana pełniąc wachty kotwiczne.
28.09.2015
poniedziałek
Godz. 0805 odpływamy z zatoczki. Około godziny 0940 Dobijamy do Mariny w miejscowości VIS aby zwiedzić miasto.
Szaleństwo na wyspie w miejscowości VIS. Podróż na Komize do drugiego jachtu autem Punto cabrio koloru żółtego z Katarczykiem jego dwoma laskami i paziem. Widoki cudne.pogoda też. Pan Mariusz i Janusz wzięli skutery i pojechali w tą samą stronę co my. Droga wąska i stroma. Czasami strach było mijać inne auta. A nasz kierowca to chyba jechał z zamkniętymi oczami. Na Komižie Zjadam z większą częścią mojej załogi obiad. Do domu wracamy koło godziny 2000. Przejechaliśmy 41km.
Piękny dzień.
29.09.2015
WTOREK
0911 Wyjście z Mariny VIS Lucka Uprawa kierunek Korčula. Wiatr słaby 1-2 więc płyniemy na silniku.
1605 kotwiczymy w zatoce ZALIV VELA LUKA.
Z Krzyśkiem idę zobaczyć do drugiej załogi co u nich słychać. Stoją w zatoce Gradina. Dwie zatoczki wcześniej niż my. Na drogę od Sylwi dostaje kakao domowe ciepłe kakao... mmm pychotka. Docieramy po 20 minutach do załogi Sutvid. Podpływa Paweł pontonem aby nas zabrać na jacht. Wypijamy herbatę rozmawiamy i czas wracać do siebie, bo już ciemno.Wracamy z latarkami zagadani przechodzimy zejście do pontonu. Na szczęście na łajbie czujna załoga daje nam znaki świetlne latarkami. Podpływamy pontonem do Brisnika gdzie czeka reszta załogi. Na kolację pyszne zapiekanki. Były jeszcze naleśniki, ale podobno były tak smaczne, że nam nie zostawili rozmawiamy jeszcze i powoli kładziemy się spać choć noc taka spokojna. Księżyc wysoko na niebie (pełnia dwa dni wcześniej), niebo pełne gwiazd. Wiatru zero, woda spokojna ... cisza spokój. . . I tylko słychać w tle jak grają cykady. . .
30.09.2015
ŚRODA
Rano wypływamy z zatoczki w której staliśmy całą noc. Ruszamy wcześnie rano do mariny.
W Korčuli w końcu stoimy razem. Brisnik i Sutvid-burta w burtę . Wspólne spacery po mieście, które również zachwyca nas widokami i krajobrazami. Spacerujemy po mieście, Mijając wąskie i strome uliczki, przechodząc koło jednego z domów przyciąga mnie zapach domowego wina. Pytam gospodarza czy możemy zajrzeć. Bez najmniejszego problemu zaprasza nas do środka. Po czym od razu bierze kieliszek odkręca kranik i wlewa nam czerwonego wina. Mętne i ten zapach... po degustacji wlewa nam białego wina. Na podłodze w wielkich misach -winogron, z którego robione jest wino. W trzeciej misie na podłodze Rogača. Wyglądem przypomina zeschnięte liście bananów, w smaku kakao i czekoladę, którą się mieli i robią Rakije. Wchodzimy jeszcze do drugiej szopy gdzie robiona jest właśnie rakija. Tam również dostajemy na spróbowanie tego trunku i tu widać znaczną różnice w smaku i kolorze. Bardziej klarowne i mocniejsze.Na koniec dostajemy po 1,5l wina białego i czerwonego. Atmosfera, która temu towarzyszyła jest nie do opisania. Entuzjazm, który bił od ludzi i przyjazne nastawienie od tamtejszych mieszkańców zrobiły na nas nie małe wrażenie. Jeszcze wspólne zdjęcie i idziemy dalej. Właściciel wychodzi jeszcze aby nas odprowadzić pyta skąd jesteśmy, okazuje się że kiedyś był w Szczecinie. Idziemy dalej. Mieszkańcy wychodzą na ulicę pytając skąd jesteśmy. Idąc dalej wąska drogą mijamy gospodarza, który wiezie winogron na targ. Widząc nas z kubkiem rakiji pokazuje nam żebyśmy sobie wzięli po kiści. Częstujemy się winogronem, który zdecydowanie różni się smakiem od tego naszego. Słodki, mocno fioletowy wyczuwa się smak słońca. Spacerujemy dalej wąskimi uliczkami ciągle nie mogąc się napatrzeć . Po spacerze idziemy na plażę. Woda tu nie jest tak przejrzysta i nie widać dobrze dna, ale korzystamy z pogody. Po kąpieli idziemy się przebrać i około godziny 16 idziemy na obiad. Ja wybieram pizze. Reszta chce rybę. Okazuje się, że Meśka z tata też zmienili zdanie. Pizza, którą nam podali była najlepsza jaką jadłam. Cienkie ciasto takie jak pamiętam z dzieciństwa- mama i babcia piekły na piecu kaflowym. .. I ten smak... Do tego zimne piwo z widokiem na port.... czego chcieć więcej. Wieczorne integracje na kei słyszała chyba cała marina. Nie kończące się Morskie opowieści, długie rozmowy i śpiewy... cudowne chwile.
Idziemy spać kolo 02:00.
01.10.2015
czwartek.
Rano godz 6:30 wypływamy z Korčuli płyniemy na Brač. Idziemy pełnym kursem między wyspę Hvar a Sveti Klement. pogoda piękna. Wiatr East 5-6. Genua zrolowana do połowy grot na 3/4.
17 NM pokonujemy w jakieś 4h. prędkość którą udało nam się osiągnąć to 7,9Knts. Przepływając między Hvarem a Sveti Klements zauważamy na szczycie wyspy zamek. Piękna forteca a na środku średniowieczny zamek. Patrząc na to stwierdziliśmy, że nie możemy tam nie wejść. Wchodzimy jeszcze do zatoczki na śniadanie oraz poranną kąpiel. Tam stoimy około 2 godzin. Kończymy kąpiel i płyniemy do wybranej mariny. Jak się okazuje wszystkie miejsca w marinie zajęte. W następnej marinie również. Wracamy do poprzedniej i stajemy na boi. Jak się okazuje koło Polaków, którzy stali również obok nas na wyspie VIS. Zacumowani na boi oraz przywiązani rufą do nabrzeża zrzucamy ponton, robimy z niego mały prom żeby można było dostać się na ląd bez angażowania innych. Jemy obiad - dziś makaron z kurczakiem w sosie z pomarańczy(Popisowe danie Pana Mariusza - brzoskwiń nie było). Po obiedzie ruszamy w miasto zobaczyć nasz cel. Jak się okazuje jest co oglądać. Na zamek prowadzą wysokie wąskie schody a później kręta droga ,ale dość wygodna. Po drodze mijamy plantacje kaktusów oraz aloesu które są wszędzie. Do tego małe ogródki, w których hodowana jest np agawa, granaty kaktusy i aloes. W końcu docieramy na szczyt.Widok piękny. Rozpościerał się na całą zatokę, skąd widać również inne wyspy między innymi VIS. Zwiedzamy zamek (wejście 30kunow). Wejście tam było warte tych widoków, które Ukazały się naszym oczom. Po obejrzeniu Zamku, schodzimy na dół do miasta. Urokliwe wąskie uliczki biją ciepłem i zachęcają do odwiedzania. Po zwiedzaniu, zajściu na zakupy, wracamy na Brisnik. Odpoczywamy po czym siadamy do kolacji. Po kolacji oczywiście morskie opowieści i czas spać. Jutro ruszamy już do splitu- około godz 6:30.
02.10.2015
Piątek. Godzina 6:30 odpływamy z boi w Hvar. Pogoda boska. Tylko wiatru mało. Non stop słońce. I tak pyrkamy na silniku. Do splitu wchodzimy o godzinie 12 tak jak chciałam. Podchodzimy jeszcze do nabrzeża aby zatankować, przed nami kilka jachtów. Czekamy 3 w kolejce. W marinie cisza spokój. Dobijamy do kei. Słońce grzeje niesamowicie. Ogarniamy się i czekamy na drugą załogę Sutvid. Około godziny 15 są i oni. Jemy obiad i ruszamy w miasto. Po drodze mijamy stację benzynową, przy której kolejka jakich mało. Około dwudziestu jachtów na wodzie czeka aby móc podpłynąć zatankować. Widok niesamowity. . . Na co podpływa SAR włącza sygnał i już odbieram od nich cumy przy kei . Idziemy zobaczyć pałac Dioklecjana. wieczorny widok oświetlonego Pałacu robi wrażenie. Wąskie urokliwe uliczki dodają uroku temu miejscu. Spacerujemy do godziny 20 jedząc po drodze kolację. Po drodze robimy jeszcze zakupy i Wracamy na jacht. Siadam z załogą wznosimy jeszcze toast za szczęśliwy powrót i ocalenie.
Siedzimy tak do północy. Morskie opowieści, toasty i śmiechy nie mają końca. Niestety czas się kłaść spać.
03.10.2015
Sobota
Pobudka 0630 szybka kąpiel i na zakupy. O 0800 wszyscy muszą być spakowani i czekać na kei, aby Bosmani mogli odebrać od nas jachty. Szybko idzie. 0830 jesteśmy już po odbiorze. Czekamy na resztę osób i w drogę.
Godzina 09:37 Odjazd ze Splitu. Bye bye... Tniemy 2Knts. Odjeżdżamy jakieś 100m i Podjazd pod pierwsza górkę i juz mamy problem. Szarpie autobusem i nie możemy ruszyć i w głowie nagle myśl, że może jeszcze tu zostaniemy... ale w końcu się udaje.
9:54 pierwszy postój. Obawiam się ze pobijemy rekord 30 godzin i zastanawiam się czy zdążę we wtorek do pracy. Z pierwszego postoju ruszamy 10:08.
12:16 tunel Sveti Rok. W oczekiwaniu na masyw zimnego powietrza oraz nagłą zmianę pogody jedziemy przez tunel. Nie jest tak źle.
12:23 kierowca dostał gromkie brawa, gdy tylko okazało się, że wyprzedziliśmy ciężarówkę. Do tej pory to wszyscy nas wyprzedzali. Także pękło nam 5knotów za co należały się gromkie brawa.
13:52 kolejny postój
17:20 granica węgierska.
18:04 po lewej burcie mijamy Balaton.
05:50 welcome to Poland!
07:01 zostawiamy Ekipę, która wsiadała w Bolesławcu.
Do Barlinka dojeżdżamy około godziny 11.
I tu niestety stykamy się z rzeczywistością. Czas wracać do domu do normalności. Każdy w swoją stronę.
Wnioski?: warto spełniać swoje marzenia. Sporo pracy i nauki przede mną ,aby osiągnąć swój cel. Mam nadzieję, że teraz to już będzie tylko lepiej. Jedynie ciężką pracą można osiągnąć sukces. Wracam zmotywowana, z ochotą na więcej, bogatsza o nowe doświadczenia o nowe znajomości.
No i juz za mną. . . Długo wyczekiwany pierwszy Rejs jako Kapitan. Stresu co nie miara. Odpowiedzialność, którą trzeba na siebie wziąć prowadząc jakakolwiek jednostkę jest ogromna. Za obiekt, który staje się na tych kilka dni Twoim domem, za ludzi, których ma się pod opieką. Każda decyzja,którą trzeba podjąć w różnych sytuacjach to nie lada wyzwanie. Tu nie ma miejsca na pomyłki. . . Wszystko musi być przewidziane, choć nie musi być zaplanowane, ale musisz wiedzieć co się stanie, gdy...
I co zrobisz kiedy...
Dziękuję całej mojej załodze w Szczególności Panu Mariuszowi (Mariusz ) (on już wie - taka wiara i siła, wsparcie które można dostać to rzadkość). Krzysiowi -mojemu niezastąpionemu nawigatorowi. Januszowi (Janusz)- za czujność w każdej chwili. Waldkowi ( Waldemar )- zawsze gotowy, pomocny no i potrafił rozśmieszyć Kapitana. Sylwi - za najlepsze menu i dania serwowane, no i za domowe Kakao, za pomoc w obsłudze Radia . Sarze (Sara )za najlepszy przechył i najlepszą prędkość oraz za pomoc i wstawanie razem ze Skowronkami. Poli ( Pola)- za korzystanie z każdej wolnej chwili, z bycia i za to, że wyspała się za całą załogę. Renacie- za najlepszy Kambuz za chęć, naukę i aktywność przy manewrach. Maćkowi- (Maciej) za zdjęcia podwodne,za odcinek Makłowicza no i za niezastąpiony najszybszy trap gotowy jaki można sobie wyobrazić. Całej załodze wielkie wielkie dzięki.
Poza tym Tacie i siostrze ( Agnieszka) , w zasadzie dzięki, którym mogłam poprowadzić swój pierwszy Rejs.
Kapitanowi Arkowi ( Arkadiusz ) za wiarę, pomoc, prognozę pogody nawet w nocy.
Kiedy wsiadałam na łajbę pomyślałam, że to mój pierwszy i ostatni raz... po co się stresować, narażać. . . Co myślę teraz?
Teraz myślę o tym, kiedy będę mogła wrócić spowrotem. Odwiedzić nowe porty, zebrać nowe doświadczenia, poznać ludzi być bliżej swoich marzeń . Tak to już jest z morzem... Kiedy się zakochasz- przepadniesz na zawsze.
Do zobaczenia na wodzie.
Ahoj. KAMA
Kilka fotek z rejsu.